http://www.caresafrica.com
Jedno z moich ulubionych miejsc to przełęcz Swartsberg- przełęcz przecinająca góry o tej samej nazwie- Góry Czarne. Zatrzymują one swym majestatem smugi resztek chmur, które zdołały cudem przecisnąć się znad oceanu przez wysoki, przybrzeżny pas górski Outeniqua. Dzięki w ten sposób nagromadzonej wilgoci wypluwają u swych podnóży połacie lasu tropikalnego Krainy Ogrodów Edenu (Garden Route), ciągnące się od bagnistego Wilderness, przez Wenecje Knysny, po magiczne lasy okolicy Tsitsikamma. Dalej, za Outeniqua, rozciąga się półpustynia Klein Karoo (Małe Karoo), znana z legendarnych hodowli strusi i ich dekoracyjnych piór, niejednokrotnie przynoszących niczym złota kaczka fortunę ich właścicielom. Było to na przełomie XIX i XX wieku. To wtedy dziesiątki właścicieli ziemskich, w tym żydowskich osadników- uciekinierów od rosyjskiej branki do Armii Carskiej w ostatnich lat XIX wieku, dorobiło się majątku dzięki modzie na pióra strusie- byli to tak zwani Litewscy Żydzi, głównie z okolic Szawle, południa Łotwy, ale też i z polskiego Chełmna, który już z Litwą nie miał wiele wspólnego.
Ale o tym kiedy indziej, bo dziś mkniemy samochodem obok jednego z najbardziej spektakularnego zego zespołu jaskiń na świecie Cango gdzie jest najwiekszy stalagmit na naszej planecie i wspinamy się na szczyty Czarnych Gór. Szosa szybko zmienia się w kamienistą drogę shutrową. Ale nawet nisko zawieszone przejeżdżające malutkie Polo radzi sobie jakoś i wspinamy się serpentynami na sam szczyt, a tam mijając stado ciekawskich pawianów, siedzących na skraju drogi, podziwiamy widok porównywalny tylko z najpiękniejszym w kraju- Góry Stołowej. Same góry są drugimi najwyższymi w RPA z najwyższym szczytem Seweweekspoortpiek (Seven Weeks Gorge Peak) z wysokością 2325 m. n. p. m. i przepiękną górą Towerkop (Bewitch Peak) nieopodal Ladysmith ale ta góra choć wysoka (2189 m. n. p. m.) była dla nas zbyt daleko, aby ja zobaczyć.
Jedziemy dalej w dół, na drugą stronę zbocza, gdzie cały horyzont skamieniał w surowości skalnej półpustyni Groot Karoo (Wielkie Karoo), ciągnącej się przez setki kilometrów, aż do granicy z Namibią. Po drodze mijamy mały znak Die Hell- zjazd na drogę, która dziesiątki kilometrów dalej łączy cywilizację z małą wsią Gamka, zwaną Die Hell- Piekło. Przez wiele lat była to zapomniana wieś, ludzie żyli w zupełnej izolacji przez niemal sto lat, odkryta została ponownie dopiero w 1964 roku. Wieśniacy, mówiący językiem Afrikaans, nie wiedzieli ani o Pierwszej, ani o Drugiej Wojnie Światowej, ani nawet o kwitnącej niedaleko cywilizacji, ich dialekt w znacznym stopniu zmutował, a twarze (małżeństwa wewnątrz więzów krwi) są bardzo do siebie podobne. Dopiero w 1964 wybudowano drogę, lecz nawet dziś brak tu regularnych połączeń środkami transportu.Jedziemy dalej w dół, na drugą stronę zbocza, gdzie cały horyzont skamieniał w surowości skalnej półpustyni Groot Karoo (Wielkie Karoo), ciągnącej się przez setki kilometrów, aż do granicy z Namibią. Po drodze mijamy mały znak Die Hell- zjazd na drogę, która dziesiątki kilometrów dalej łączy cywilizację z małą wsią Gamka, zwaną Die Hell- Piekło. Przez wiele lat była to zapomniana wieś, ludzie żyli w zupełnej izolacji przez niemal sto lat, odkryta została ponownie dopiero w 1964 roku. Wieśniacy, mówiący językiem Afrikaans, nie wiedzieli ani o Pierwszej, ani o Drugiej Wojnie Światowej, ani nawet o kwitnącej niedaleko cywilizacji, ich dialekt w znacznym stopniu zmutował, a twarze (małżeństwa wewnątrz więzów krwi) są bardzo do siebie podobne. Dopiero w 1964 wybudowano drogę, lecz nawet dziś brak tu regularnych połączeń środkami transportu.
Jak do tego doszło? Wyjaśnię po drodze. Omijamy szybko tę drogę- gdyż aby dotrzeć do opisanego miasteczka musielibyśmy odbić na ponad 50 km od naszej orzełęczy pokonując słabo utrzymaną kamienistą drogę którą jedynie terenówki są w stanie przejechać i zjeżdżamy w dół, w magiczne wąwozy, niemal żywcem wyjęte z westernu. Tutaj przełęcz Swartsberg (Gór Czarnych) staje się jeszcze piękniejsza i każdy geolog, widząc kolory wiszących nad głową w chmurach skał dotyka nią nieba. Wyraźnie widać, dlaczego zajęło zasłużonemu dla kraju inżynierowi i budowniczemu licznych górskich przejść drogowych, Thomasowi Bainowi, aż 7 lat wybudowanie tej przełęczy. Odanna do użytku w 1888 roku stała się dość przygodowym, jednak malowniczym połączeniem Oudtshoornu z pierwszym miasteczkiem na półputsyni Wielkie Karoo po drugiej stronie gór czyli przepięknie położonego, sennego lecz nieco zwariowanego Prince Albert. kto by pomyślał że ktoś na takim odludziu wybudoje teatr gdzie zapraszane są produkcje z Johanebsurga i Cape Town.
Opuszczamy przełęcz wciąż z nosami przylepionymi do szyb gdyż nad głowami mamy wciąż niebywałe konstrukcje skalne, wybudowane przez najlepszych architektów: naturę i jej wspólnika czas, obezwładniają skalą i nic dziwnego, że część tych gór już dawno temu uznano za pomnik natury UNESCO.
Tzw Ściana Ognia
Wyjątkowo niecodzienne wycieczki z http://www.caressafrica.com